Creepy not Creepy

- Jeffrey, proszę. - zrobiłam maślane oczka w stronę mojego kuzyna
- Ashley, nie pójdę z tobą na ten głupi bal maskowy! 
- No to pójdę z Brianem. - wzruszyłam ramionami
- Nigdzie z nim nie pójdziesz! - złapał mnie za ramię
- Z kimś muszę iść. To z kim chcesz bym poszła?
- Idź sama. - prychnął i poszedł do swojego pokoju
Westchnęłam cicho i również poszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą, otworzyłam ją na szerokość i zaczęłam przeglądać moje ciuchy. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, wzięłam do ręki długą do ziemi sukienkę i przejechałam dłonią po włosach. 
- Zabiję go kiedyś. - mruknęłam pod nosem i z powrotem powiesiłam suknię na wieszak
Zabrałam ubrania, w które chciałam się przebrać, poszłam do łazienki, wykąpałam się i ubrałam.   Zeszłam do kuchni gdzie zastałam kuzyna, więc podeszłam do niego i popatrzałam karcącym wzrokiem.
- Dziękuję za tą sukienkę, ale przykro mi. Nie założę jej.
- Czemu? Wiesz ile ja ją szukałem?
- Nie chcę wygrać konkursu na królową balu. Naprawdę jest piękna.
- No okej. To z kim idziesz?
- Nie wiem. Nie mam jeszcze partnera, a co? - usiadłam na blacie szafki
- Mam dla ciebie idealnego kandydata!
- Jeśli to znowu będzie Jason to cię zabiję.
- Masz szczęście, że to nie on. Idzie chyba z Olivią. - do kuchni wszedł brat Jeffreya, Liu
Zeskoczyłam z blatu i przytuliłam go na przywitanie. Nikomu nie mówiłam, że moi kuzyni mają dziwnych znajomych, których po prostu kocham, ale nikt nie chciał się ze mną nigdy zaprzyjaźnić.
- Liu mógłbyś jej powiedzieć z kim idzie? Ja pójdę otworzyć. - powiedział i poszedł
- No to kim jest ten nieszczęśnik?- spojrzałam z wyczekiwaniem na kuzyna
- Nie spodoba ci się to, ale Helen.
- Jeffrey! Zamorduję cię! Z Brianem nie mogłam iść, a z Helenem już tak!? - pobiegłam za Jeffem do przedpokoju – Hej Helen. - uśmiechnęłam się do chłopaka
- Ashley, ale wiesz, że Brian się do ciebie przystawia?
- Nienawidzę cię. - warknęłam w jego stronę
- Kochasz mnie. - wystawił do mnie język
- Cześć Helen. Wchodź, bo oni szybko nie skończą. - za mną pojawił się brunet, który wziął gościa do salonu
- Ale my już skończyliśmy. - ruszyłam z Jeffreyem za nimi
Usiadłam obok przybyłego chłopaka z obrażoną miną i podkuliłam nogi pod brodę.
- Ashley mogę pogadać z tobą na osobności? - zapytał mnie Helen
- Tak, jasne. Chodź. - wstałam z kanapy i poszłam z nim do mojego królestwa
- Chciałem ci powiedzieć, że ja z Brianem coś uknuliśmy.
- Co takiego?
- Ja jestem tylko przykrywką. To z nim będziesz na balu.
- Naprawdę?
- Tak, on też bardzo chciałby z tobą iść.
- O boziu, dziękuję! Jesteście najlepsi! - przytuliłam mocno chłopaka w podziękowaniu – Mamy mały problem. Nie mogę iść w sukience od Jeffa.
- O to się nie martw. Dwie godziny przed ci przyniosę idealną dla ciebie.
Odsunęłam się od niego i jeszcze raz podziękowałam. Odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam. Zamknęłam drzwi z hukiem i wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam z komody telefon ze słuchawkami, położyłam się na łóżku i włączyłam jedną ze swoich ulubionych piosenek. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego jak tańczyłam do tej piosenki z Timem. Brian i Jeff byli wtedy wściekli.
- Ashley! My idziemy do chłopaków! Nie rozwal nam chaty! - do moich uszu doszedł krzyk jej kuzynów
- Okej! Pozdrówcie ich ode mnie! - odkrzyknęłam, po czym usłyszałam trzask drzwi wejściowych
Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy, wzięłam z niej ciuchy i szybko się w nie przebrałam. Obejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się zadowolona z efektów. Teraz muszę tylko zadzwonić po jednego z chłopaków, by poszedł ze mną do galerii na zakupy. Wybrałam numer do Bena, który odebrał po drugim sygnale.
- Laska jeśli znowu chcesz dać mi coś do naprawy to cię pogrzebię żywcem.
- Blondynku uspokój się. Chciałam się zapytać czy nie poszedłbyś ze mną do galerii? - spytałam niewinnym głosem
- Niech zgadnę, wcale nie chcesz tam iść na zakupy, prawda? Chcesz tylko wkurzyć swojego byłego.
- Na zakupy też pójdziemy. Muszę kupić sobie nowe gry. To jak? Zgadzasz się?
- Kiedyś mi za to podziękujesz. Za pięć minut jestem. - powiedział i się rozłączył
Ucieszyłam się jak małe dziecko i szybko wyszłam z mieszkania zamykając je. Z daleka zauważyłam zielony motor jednego z mojego przyjaciela.
- Wsiadaj laska. - podał mi kask, który założyłam
- Czemu nie mogłeś przyjechać czymś innym? - zapytałam gdy usiadłam za nim i oplotłam go rękami w pasie
- Samochód mam w naprawie, a nikt nie chciał mi dać. Najgorsze jest to, że mijałem się w drzwiach z twoimi kuzynami.
Po dziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Odetchnęłam głęboko i razem z blondynem zaczęłam chodzić po sklepach. Ujrzałam z daleka mojego byłego chłopaka i zaśmiałam się cicho gdy zauważyłam jego wkurzoną minę.
- Co jest?
- Ten idiota się wkurzony na nas patrzy, a teraz chodź po te gry. - mruknęłam i poszłam w stronę działu z grami
- Ja wezmę GTA. Miałem kupić jak wyszło, ale hajs mi się skończył. - zaśmiał się
- Ja wezmę chyba Ghostbusters. - wzięłam grę i poszłam do kasy
Zapłaciłam za nią i poczekałam na Bena.
- Idziemy?
- Głodny jestem. Idziemy na żarcie! - pociągnął mnie w stronę kawiarni
Zamówiliśmy sobie jedzenie i usiedliśmy przy wolnym stoliku.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś po Briana tylko po mnie?
- Jeff mógłby się domyślić gdzie jedzie.
- A może dlatego, że twój były mnie zna?
- Ben! Jesteś kompletnym idiotą. - prychnęłam i zaczęłam jeść swoją sałatkę
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - uśmiechnął się szeroko
- Za chwilę nie będzie ci do śmiechu. - mruknęłam
- Co? Czemu?
- Idzie tu. - spuściłam wzrok na talerz, który teraz wydał się tak bardzo interesujący
- Ashley, Ben! Nie spodziewałem się was tutaj.
- No nie, wcale. Śledzić też nas nie śledziłeś. - blondyn z powagą spojrzał na przybyłego
- Co? Ja was niby śledziłem? Niby kiedy?
- Od kiedy się rozstaliśmy. - wypaliłam – Ben chodźmy już, proszę. - spojrzałam błagalnie na przyjaciela, a on tylko kiwnął głową
Wstaliśmy ze swoich dotychczasowych miejsc i zapłaciwszy za posiłek wyszliśmy na parking. Wsiedliśmy na motor uprzednio zakładając kaski oraz chowając gry do schowka i ruszyliśmy.
- Jeff i Liu pewnie jeszcze od nas nie wyszli, więc może chcesz przyjechać?
- Nie, miałam zostać w domu. - westchnęłam
- Niegrzeczna Ashley. Wymyka się z domu. - zaśmiał się i zatrzymał się na podjeździe mojego domu
Wzięłam swoją grę, przytuliłam chłopaka na pożegnanie, podziękowałam mu za mile spędzony czas i stałam na chodniku dopóki nie zniknął mi z oczu. Odwróciłam się i ujrzałam w drzwiach Liu. Uśmiechnęłam się do niego lekko, minęłam go i popędziłam od razu do swoich czterech ścian. Na łóżku leżało kwadratowe pudełko. Podeszłam do niego i uchyliłam jego wieko. Pisnęłam ze szczęścia, wzięłam do ręki suknię i przyłożyłam ją sobie do ciała. Była idealna, taka jaką sobie wymarzyłam.
- A tobie co? - usłyszałam nudny głos Jeffa
- Mam sukienkę na bal. Potrzebuję jeszcze maskę.
- Bal jest za tydzień. Masz jeszcze dużo czasu. - powiedział i wyszedł
Włożyłam ubranie z powrotem do pudełka i zauważyłam karteczkę.
Wiem, że miałem ci ją dostarczyć dwie godziny przed balem, ale znalazłem idealną już dzisiaj.
Kocham Cię,
Brian
Uśmiechnęłam się szeroko, a po moim poliku spłynęła samotna łza. On tak bardzo się starał. Postanowiłam, że po balu przestanę przejmować się kuzynami i zacznę się spotykać z kim będę chciała. Po całym pokoju rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości na portalu IamCreepy.
Hoodie: Podoba ci się sukienka?
BlackWidow: Jest piękna! Dziękuję!
Hoodie: Dla ciebie wszystko skarbie.
BlackWidow: Wszystko, powiadasz? Co powiesz na to, by przeciwstawić się moim kuzynom?
Hoodie: Nie wiem czy to dobry pomysł...
BlackWidow: To jest idealny pomysł! Proszę...
Hoodie: Okej, okej. Pamiętaj, że cię kocham, okej?
BlackWidow: Ja ciebie też!
Hoodie: Muszę kończyć, paa!
Brian się wylogował, więc nie miałam co robić. Wzięłam ręcznik, poszłam do łazienki i wzięłam zimny, orzeźwiający prysznic. Wyszłam spod prysznica i owinęłam ciało ręcznikiem. Wróciłam do pokoju, schowałam karton pod biurko, położyłam się na łóżku i nie wiem kiedy zasnęłam.
Rano obudził mnie budzik, jęknęłam cicho z niezadowolenia i wstałam. Na szczęście ręcznik podczas nocy mi się nie zsunął. Wyciągnęłam z szafy obojętnie co i ubrałam się.  Zbiegłam po schodach, a w kuchni siedział Liu, który pił kawę.
- Hej, co tam? - uśmiechnęłam się w jego stronę
- Kobieto ja chcę spać.
- Nie tylko ty, ale no wiesz trzeba się cieszyć! Jeszcze tylko siedem dni! - nalałam sobie soku do szklanki i wypiłam go – To ja lecę!
- Nie jedziesz z nami? - zdziwił się
- Nie, pójdę pieszo. Chcę się przejść. Kocham was!
Wybiegłam z domu, westchnęłam cicho i ruszyłam na skrzyżowanie gdzie miał na mnie czekać Ben.
- Siemka laska. - pocałował mnie w policzek na przywitanie
- Hejka, kiedyś cię zabiję, wiesz?
- Za co?
- Za tą laskę. - burknęłam, założyłam kask i usiadłam za nim
Zaśmiał się pod nosem i ruszył z miejsca. Kochałam z nim jeździć, bo jako jedyny nie zwracał uwagi na prędkość, więc byliśmy w szkole już po dziesięciu minutach. Oddałam mu kask, podziękowałam za podwózkę i czym prędzej pobiegłam do mojej najlepszej przyjaciółki.
- Ashley! Moja gwiazdeczko! - na moim ramieniu uwiesił się Jason
- Jason! Wypad, bo pożałujesz.
- Mała, nie bądź taka.
- Mała to może być twoja pała. - prychnęłam, odepchnęłam go i ruszyłam do swojej szafki
Przytuliłam na powitanie Paulę i uśmiechnęłam się ze zwycięstwem na widok wchodzących do szkoły moich kuzynów. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Bena. Tylko, że miał podbite oko, którego jeszcze pięć minut temu nie miał. Pociągnęłam przyjaciółkę w jego stronę, złapałam go za ramię i spojrzałam smutnym wzrokiem. 
- Kto ci to zrobił?
- Ash, to nie twoja sprawa.
- Właśnie, że moja! Jesteś moim przyjacielem!
- Ashley, Jeff i Liu tu idą. - odezwała się Paula
- Mam ich gdzieś. - mruknęłam – Ben, powiesz mi kto ci to zrobił czy mam sama do tego dojść? - znowu zwróciłam się do blondyna
- Jeff. - mruknął, a ja go puściłam po czym on uciekł
Odwróciłam się do kuzyna, podeszłam do niego i uderzyłam go z pięści w twarz.
- To za Bena. Mała prośba, nie zbliżaj się do moich przyjaciół, zrozumiałeś!? - ruda musiała mnie siłą odciągać od bruneta
- Co ty wyprawiasz? Ashley do jasnej cholery! Obiecałaś!
- Wiem, przepraszam. - spuściłam głowę w dół, a po moim poliku spłynęła jedna samotna łza
- Ash, możemy pogadać?
Pokręciłam przecząco głową i nie patrząc na nikogo ruszyłam do klasy pisarskiej. Usiadłam przy jednym ze stolików, wyciągnęłam brudnopis z długopisem i zaczęłam pisać pod wpływem emocji i uczuć. Ktoś wszedł do sali, ale nie zwróciłam na to uwagi.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę.
Podniosłam głowę i zauważyłam Helena. Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do pisania. On usiadł obok mnie i przeczytał na głos kawałek.
- Arthur spojrzał swoim przenikliwym wzrokiem na wszystkich zebranych w jego komnacie i powoli zaczął sobie przypominać co spotkało go z tymi wszystkimi ludźmi. Jak walczył z przeraźliwym smokiem, jak świętowali każdą wygraną w karczmie i jak znalazł wśród nich swoją prawdziwą miłość.
- Możesz mnie nie dekoncentrować?
- Przepraszam, ale naprawdę dobrze piszesz.
- Tak myślisz? Wiesz, to jest epilog tego co ogólnie napisałam.
- Napisałaś książkę!?
- Tak. Opisałam każdą przygodę Arthura i jego przyjaciół.
- Opowieści Camelotu? - zapytał patrząc na mnie uważnie
- Nie, to jest coś innego. Owszem, żyją w średniowieczu. Jest magia i zgadza się imię głównego bohatera, ale to nie chodzi o tego Arthura.
- Może ją wydasz, co?
- Wątpię czy ludziom się spodoba. - westchnęłam
- Pomyśl nad tym. - wstał z krzesła i wyszedł
Spojrzałam na to co napisałam i zaczęłam rozważać to co powiedział mi przyjaciel. Może wydanie książki nie byłoby takie złe? Gdybym tylko poprawiła parę fragmentów, znalazła wydawnictwo, które chciało ją wydać to mogłabym trochę zarobić i wyprowadzić się od kuzynów.
- Ashley, o czym ty myślisz? Przecież nikt tego nie wyda! Jest zbyt przewidywalna! - mruknęłam sama do siebie i uderzyłam głową o blat stolika
Byłam beznadziejna. Przecież to nigdy się nie uda. Jestem tylko dziewiętnastoletnią licealistką. Usłyszawszy dzwonek na lekcję zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam do klasy matematycznej. Na szczęście następna lekcja to była jedna z dodatkowych. Ja wybrałam lekcję pisarstwa, marzy mi się w przyszłości napisać bardzo dobrą książkę.
- Ashley, gdzie ty byłaś całą przerwę?
- Pisałam epilog. Potem ci wyjaśnię. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki i usiadłam na swoim miejscu
Całą lekcję próbowałam się skupić na tym co mówi nauczycielka, ale nic mi nie wychodziło, więc po prostu przepisywałam to co było na tablicy. Pod koniec lekcji profesorka zaczęła pytać o czym był temat. Modliłam się żeby nie doszła do mnie. Odetchnęłam z ulgą słysząc dzwonek na przerwę akurat przed tym jak mnie zapytała. Szybko się spakowałam, poczekałam na Paulę i razem z nią ruszyłam na korytarz.
- No to wyjaśniaj. - zarządała
- Od roku pisałam książkę no i dzisiaj jak wtedy poszłam to napisałam kawałek epilogu.
- Kochana, chcę ją przeczytać. Tak właściwie to czemu jej nie wydasz?
- Myślę nad tym, ale nie wiem. - mruknęłam biorąc potrzebne mi rzeczy z szafki
- Wydaj ją, ludzie ją pokochają! Dobra kochana, ja spadam na zajęcia taneczne! - pocałowała mnie w policzek i pobiegła na salę gimnastyczną
Spokojnym krokiem szłam do sali pisarskiej i myślałam nad zakończeniem mojej książki, którą może wydam. Weszłam do klasy jako jedna z ostatnich i zajęłam moje stałe miejsce. Na blacie położyłam mój brudnopis i zaczęłam dokańczać to co zaczęłam pisać na tamtej przerwie.
- Ashley możesz na chwilę nie pisać?
- A ty możesz przestać mnie nachodzić? Jason, proszę zostaw mnie.
- Babeczko moja najsłodsza, no weź!
- Jeden laska, a drugi babeczka! Opanujcie swe hormony.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że Jeff dzięki tobie ma niezłe limo pod okiem.
- Naprawdę? - zdziwiona spojrzałam na niego
- Tak i do nikogo się nie zbliża. Możemy ci dziękować babeczko. - zaśmiał się i wyszedł z sali
- Nie mów na mnie babeczko!
Uśmiechnęłam się pod nosem i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Dzień dobry! Na dzisiaj mieliście przygotować opowiadanie na wybrany przez was temat. Proszę prace złóżcie na biurku.
Wyciągnęłam osobną kartkę z zeszytu, podeszłam do biurka i chciałam położyć na stosie innych prac, ale nauczyciel wziął moją kartkę i przeczytał.
- Ashley bardzo dobrze piszesz. Moim zdaniem powinnaś napisać książkę.
- Paul ona ma już napisaną. - powiedział Luke, który siedział za mną
- Mógłbym ją przeczytać?
Kiwnęłam głową, Luke rzucił do mnie mój zeszyt, a ja podałam go nauczycielowi.
- W odległym państwie Daredviel, a mieście Calaveras żyli ludzie, którzy byli obdarzeni magią. Tylko nieliczni tak jak Arthur byli normalnymi ludźmi. Mimo to przyjaźnił się z trzema nadprzyrodzonymi istotami. Juslina była elfką o fioletowych włosach i brązowych oczach. Sabrina zaś posiadała czerwone włosy i szare oczy, które najczęściej miały młode czarownice. Harry miał delikatnie srebrzystą skórę, którą posiadały jedynie wampiry, a jego blond włosy prawie zlewały się ze skórą i jedynie jego czerwone oczy odznaczały się w jego wyglądzie. - Paul przeczytał na głos – Ashley to jest naprawdę interesujące. - dodał i oddał mi zeszyt
- Dziękuję. - szepnęłam i usiadłam na miejscu
Gdyby tylko mi się udało ją wydać. Myślałam nad tym jeszcze przez pięć minut gdy dosiadł się do mnie Edmund
- O co chodzi? - spojrzałam na niego
- Poszłabyś ze mną na bal?
- Przykro mi, ale mam już partnera. - posłałam mu smutny uśmiech
- Och, okej. Rozumiem.
- Naprawdę mi przykro.
- A ja naprawdę to rozumiem. Pytałem każdą dziewczynę w szkole i wszystkie już mają partnerów. - jęknął brunet
- Może Sabina się zgodzi? Pytałeś ją?
- Dzięki! To idę się jej zapytać!
Patrzałam jak idzie do uroczej blondynki i jak ona kiwa głową na jego pytanie.
- Zakładasz kącik porad?
- Ben! Zeszła ci trochę opuchlizna! - przytuliłam mojego przyjaciela, który przed chwilą przyszedł
- To dzięki uroczemu idiocie. - zaśmiał się
- Niech zgadnę, pomógł ci Jack?
- Teraz tylko powiedz który.
- Roześmiany, a który! Ciekawe czym on szprycuje swoje cukierki, prawda?
- On mówi, że takie kupuje.
Roześmiałam się, pozbierałam się swoje rzeczy i pożegnawszy się z Luke'iem, Edmundem, Sabiną i Paulem wyszłam za przyjacielem. Wsadziłam wszystko to swojej szafki, poczekałam na Paulę i ruszyłyśmy do wyjścia.
- Po co przyszłyśmy do szkoły? Skoro tak czy siak miałyśmy tylko dwie lekcje! I to tylko nasza klasa, więc muszę posprzątać w domu!
- Przyszłyśmy żeby mieć obecność kochana.
- Dobra ja spadam, paa! Kocham cię sis! - pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i pobiegła na przystanek
Ja postanowiłam, że jak jest taka ładna pogoda to się przejdę. Muszę chyba zacząć szukać jakiegoś mieszkania. Pewnie Jeff mnie wywali za to co zrobiłam. Możliwe, że da mi tydzień jak nie mniej.
tydzień później
Miałam szczęście. Liu udobruchał jakoś swojego brata i mogłam z nimi mieszkać. Chociaż dzień wcześniej pogodziłam się z kuzynem, a to był wyczyn! Przygotowywałam się akurat do balu gdy mój laptop wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości.
Link: Siemka laska, co tam? #minapedofila
BlackWidow: Ben! Zabiję cię!
Link: No, ale co ja takiego zrobiłem? Źle ci kreska wyszła? #minaszczeniaka
BlackWidow: Makijaż mam już zrobiony, jeszcze tylko fryzura i ubrać sukienkę. Zabiję cię za to, że nazywasz mnie laska, okej?
Link: Jasne....laska! #roześmianamina
BlackWidow: Jesteś idiotą.
Wyłączyłam komunikator, usiadłam przy lusterku i zaczęłam się czesać. Po pół godzinie skończyłam, więc mogłam zakładać już moją suknię.
- Jeff! Pomożesz mi!?
- Jasne, w czym? - do mojego pokoju wszedł mój czarnowłosy kuzyn
- Zapniesz mi?
Założyłam na siebie kieckę, a Jeffrey mi ją zapiął. Podziękowałam mu, założyłam jeszcze biżuterię i szpilki i byłam prawie gotowa. Stanęłam przed lustrem i oniemiałam z wrażenia. Włożyłam maskę i nie poznałam siebie. 
- Pięknie wyglądasz. Gdybym nie był twoim kuzynem to brałbym się za ciebie.
- Jeff, naprawdę? Już chyba wiem czemu większość z chłopaków ma takie głupie teksty.
On zaśmiał się i wyszedł. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że do przyjazdu Bena zostało jeszcze pięć minut. Może po mnie nie było w tamtym momencie widać, że jestem zestresowana, ale owszem, byłam.
- Laska! Wyglądasz lepiej niż Jason, a to jest wyzwanie roku!
Zaśmiałam się i razem z przyjacielem wyszłam z domu.
- W końcu masz samochód!
- Wczoraj go odebrałem z warsztatu!
Usiadłam na miejscu pasażera, a blondyn za kierownicą i ruszył z piskiem opon. Zdjęłam na chwilę maskę i westchnęłam cicho.
- Laska, co jest?
- Nic, tak mi jakoś dziwnie. - uśmiechnęłam się lekko do niego
- A ten twój kącik porad jest otwarty czy nie?
- Nie ma żadnego kącika porad! - roześmiałam się
On zrobił smutną minę szczeniaka i zaparkował na jednym z wolnych miejsc na szkolnym parkingu. Założyłam z powrotem maskę i wysiadłam. Przy wejściu stali Helen, Brian, Tim i dwójka Jacków. Podeszłam z Benem do nich i przywitaliśmy się.
- Wow! Gwiazdeczko pięknie wyglądasz!
- My się znamy? Kim pan jest? - spojrzałam z udawanym przerażeniem w stronę Jasona
- Chłopaki to nie jest Ashley?
- Nie, Ash się rozchorowała. Musiała zostać w domu.
Jason odszedł zmieszany, a my całą grupą wybuchliśmy śmiechem.
- No nie wierzę! Masz szpilki! Zapiszę to chyba w kalendarzu!
- Paula! - przytuliłam przyjaciółkę na przywitanie – Ślicznie wyglądasz.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - zrobiła minę pedofila
Zaczęło się robić zimniej, więc postanowiliśmy już iść na salę, która swoją drogą była pięknie przystrojona. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików i tam kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
dwie godziny później
- Ashi! Kocham cię, wiesz?
- Paula, jesteś pijana.
- Nie jestem!
- Tak? To powiedz kogo kochasz z chłopaków!
- Jak to kogo!? Helcia!
Pokręciłam z politowaniem głową i popatrzałam na całe nasze towarzystwo. Większość była pijana.
- Ashley, możemy pogadać? - nade mną stanął Brian
- Jasne, ale chodźmy może przed szkołę.
Wstałam z dotychczasowego miejsca i ruszyłam za szatynem. Stanęliśmy przy niskim murku, na którym usiadłam.
- O co chodzi?
- O to. - szepnął i mnie pocałował
Oddałam pocałunek i zamknęłam oczy. Cieszyłam się w duchu za to co się stało.
- Kocham cię, najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też Brian. - oparłam się swoim czołem o jego
- Razem przez całe życie?
- Razem przez całe życie.
- Nic nas nie rozdzieli?
- Nic ani nikt!
Postanowiliśmy już nie wracać na salę tylko do domów. Brian odwiózł mnie za co mu bardzo podziękowałam i pojechał do siebie.
trzy lata później
- Dziękuję wszystkim przybyłym, że przyszliście na premierę mojej już trzeciej powieści o przygodach Arthura i jego wspaniałych przyjaciół. Chciałabym podziękować swoim przyjaciołom, ponieważ gdyby nie oni to żadna z moich książek, by się nie ukazała. Jeszcze raz dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy
Dzięki Helenowi i Paulowi mogłam wydać moją pierwszą książkę, a na następne już wydawnictwo prosiło mnie o kolejne części. Od roku jestem zaręczona z Brianem i niedługo planujemy ślub.
- Czy może pani dać mi autograf? I niech pani napiszę, że jest od kochanej laski. - usłyszałam cichy chichot
- Ben! Myślałam, że nie przyjdziesz.
- Laska, jak mógłbym? Za bardzo mi zależało, by być na premierze. No, a teraz poproszę autografik. - podał mi książkę
- Jasne, jasne. - wzięłam długopis i szybko dałam autograf
- Stokrotnie dziękuję!
Pokręciłam z politowaniem głową i podpisywałam następne książki. Po dwóch godzinach spotkanie dobiegło końca i mogłam już iść do domu. Weszłam do mieszkania i od razu na szyję rzucił mi się Toby.
- Toby! Jejuś! Nie widziałam cię chyba ze cztery lata!
- Wiem, przepraszam. Chodź, muszę ci kogoś przedstawić. - pociągnął mnie do salonu gdzie siedział Brian z nieznajomą mi szatynką – Kotku, to jest Ashley, o której ci tyle opowiadałem.
- Sabrina, miło mi.
- Mi również. - uśmiechnęłam się do niej ciepło – Na chwilę was zostawię, bo przez tego idiotę nie ściągnęłam nawet płaszcza.
- Sama jesteś idiotką.
- Wiem, Toby.
Ruszyłam do korytarza gdzie zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszak, a botki zmieniłam na baleriny.
- Już jestem. - usiadłam obok Briana i przytuliłam się do niego
- Słyszałam, że wydałaś trzy książki. To prawda?
- Dzisiaj była premiera trzeciej, więc tak. To prawda.
- Zazdroszczę ci! Ja zawsze chciałam coś napisać! Mogłabyś mi podać tytuły?
- Zapiszę ci.
Wzięłam notes z długopisem i napisałam trzy tytuły. Wydarłam kartkę i podałam ją dziewczynie.
- Dziękuję!
- My się już zbieramy, jutro was jeszcze odwiedzimy. Do zobaczenia.
Nasi goście zebrali się, a my mogliśmy iść spać.
- Brian, muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam jak już leżeliśmy
- O co chodzi?
- Jestem w ciąży.
- Naprawdę?
- Tak, drugi miesiąc.
- Och, to wspaniale! Od kiedy wiesz?
- Dzisiaj przed premierą poszłam do lekarza.
- Nie martw się jakoś sobie poradzimy.


No i tak było. Radziliśmy sobie. Urodziłam bliźniaków, dziewczynkę i chłopca. Brian uparł się, że dziewczynka ma się nazywać Juslina Sabrina, a chłopczyk Arthur Harry. Zgodziłam się. Teraz mają po sześć lat, a my po dwadzieścia osiem. Kochamy naszych szkrabów jak nic innego na świecie. Ben i Toby jak tylko zobaczyli ich to się uparli, że chcą być ich ojcami chrzestnymi. Także się zgodziłam. Niestety to co się stało dwa miesiące przed porodem chyba raz na zawsze zostanie w mojej pamięci. Paula umarła. Wykryto u niej raka. Obiecałam jej, że nie zapomnę o niej. Przeżywałam to najbardziej ze wszystkich. Co się dziwić? Była moją przyjaciółką od dziecka. Kochałam ją jak siostrę. Gdy dzieci miały roczek, ja i Brian wzięliśmy ślub. Nie było to huczne wesele. Po prostu najbliższa rodzina i przyjaciele. Moją druhną była Sabrina, żona Toby'ego. Zaprzyjaźniłam się z nią, ale nikt mi nigdy nie zastąpi mojej Pauli. Jestem w połowie szczęśliwą matką i żoną. Dlaczego w połowie? Chyba już wiesz.



****
Takie opowiadanie z bohaterami Creepypast ^.^ No i jak zawsze przepraszam, że tak długo! >.< 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miniaturka na przywitanie :) Miniaturka Dramione

Dramione?

Zamykam Bloga