Podniosłem z podłogi czarny jak smoła zeszyt. Otworzyłem go na przypadkowej stronie. Był na niej rysunek. Rysunek przedstawiał rękę. Ale nie byle jaką rękę. Pociętą. Przeraziłem się trochę, ponieważ nie wiedziałem czyj to dziennik. Otworzyłem na ostatniej stronie i zauważyłem koślawy podpis. Mr. Poliester Nie kojarzyłem nikogo o takim nazwisku. Pod spodem było jeszcze napisane, że to nie jest prawdziwe nazwisko. Zastanawiałem się, więc czyje to jest? Gdzie położyłem ten cholerny zeszyt!? Powinienem trzymać swoje rzeczy przy sobie. Westchnąłem głęboko i pogodziłem się z tym, że go nie znajdę. Były tam wszystkie moje zapiski. Najgorsze było to, że był tam mój rysunek. Nie chciałem by ktoś go zobaczył. Dobrze, że nie podpisałem się moim prawdziwym nazwiskiem. Czasami nazwisko panieńskie mamy się przydaje. Ugh, ale to upierdliwe. Zawsze myślałem, że jestem ten najgorszy. I chyba zostanie tak na zawsze. Chyba, że znajdę swoją prawdziwą miłość. Nie mogłem dojść do k